Lwy Gryffindoru zapraszają...
Nadeszła już północ. Spokój, cisza, bo w końcu komu chciałoby się po ciężkim dniu jeszcze buszować po zamku? No na pewno jednemu skrzatowi jakoś nie chciało się odpoczywać, bo rozkazano mu właśnie pojawić się po środku sali wejściowej. Małe pyknięcie spowodowane wcześniej pstryknięciem długimi palcami spowodowało teleportację w tym właśnie miejscu. Skrzat najwyraźniej czekał na kogoś. I te dwie osoby miały się zjawić niebawem, właśnie na spotkanie z owym skrzatem. Umywalka, bo tak miał na imię skrzat zacierał dłonie z wyłupiastymi i ewidentnie przestraszonymi oczami. Ze strachu również był niecierpliwy, ale nie okazywał tego po sobie. Nagle można było usłyszeć pohukiwanie sowy gdzieś w oddali, w zakazanym lesie...
Offline
*Pojawiła się cicho schodząc po schodach. Spojrzała na skrzata i kiwnęła głową. Przez ramię miała przewieszoną torbę z całym dobytkiem, a na ręce siedziała jej sowa Henitte. Ubrana była w długie spodnie, bluzkę na długi rękaw, sweterek i szatę podróżną chociaż to ostatnie sama nie wie po co założyła.* Megera zaraz będzie. *Powiedziała stając niedaleko skrzata.*
Offline
* Megera dosłownie zeskoczyła ze schodów, niczym pantera. Wylądowała bezszelestnie, choć jej kozaki miały pokaźny obcas. Miała na sobie czarne, atłasowe rybaczki wpuszczone w buty, białą bluzkę ze stójką, podwiazaną gorsetem koloru hebanu. Na to narzucony długi, skórzany płaszcz, również czarny. W torbie przewieszonej przez ramię spoczywał bezpiecznie jej ekwipunek, a całość wieńczył długi miecz w ozbodnej pochwie na plecach, lekko zakrzywiony na końcu. Rozejrzała się po sali wejściowej, a jej źrenice- pionowe, jak u kota- jarzyły się delikatnie w ciemnosci. Dostrzegłszy dwójkę stojącą przy wejściu, poderwała się nagle i podskoczyła do nich, nieludzko szybkim ruchem. *
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline
Skrzat skulił się na widok Megery ze strachu i drżącym głosem powiedział:
-Panicz Corson rozkazał mi przetransportować was w miejsce gdzie zaczniecie swą podróż. Jest bardzo osłabiony i bliski stania się swoim przeciwieństwem.- Skrzat wyciągnął obie dłonie w stronę Megery i Leanny.- Jesteście panie gotowe?- Spytał skłaniając głowę.
Offline
- Nie obawiaj się, mój gniew nie przeciw Tobie wymierzony.. Prowadź. - *warknęła cicho, podając mu rękę.*
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline
Coś warkliwa jesteś, Megero. *Powiedziała.* Prowadź, skrzacie. *Powiedziała do Umywalki z małym uśmiechem, który jednak po chwili znów przemienił się w codzienną obojętność i lekki smutek.*
Offline
*Skrzat ujął z szacunkiem dłonie obu czarodziejek i nagle ogarnęła ich nieprzenikniona ciemność. Taki stan przez chwilę się utrzymywał gdy nagle ciszę rozdarło ciche pyknięcie. Co dziwne skrzata już z nimi nie było, a Megera i Leanna stały po środku wielkiego, okrągłego pomieszczenia. Na posadzce owej komnaty była wielka, złota litera "A", a z komnaty wychodziło pięć wrót. Jedne były za czarodziejkami i były to drzwi wejściowe, zaś pozostałe cztery wychodziły na przeciw drzwi wejściowych. Prawdopodobnie prowadziły one do innych komnat. Nagle znikąd po komnacie zaczęły wirować małe, świetliste kule, które zaczęły się łączyć i zbliżać ku ziemi. Po połączeniu owych kul, pojawiły się sylwetki, czterech postaci.
- Witam! Nazywam się Scaldus Aravell.- Powiedziała jedna z postaci, a po chwili ujawniła swój wygląd. Po kolejnej chwili pozostałe trzy postacie również pokazały jak wyglądają. Wśród pozostałych trzech postaci bła wysoka czarownica o idealnych rysach za to pewnej srogości na twarzy, ale i dumie. Po jej lewej stał o głowę niższy i o wiele młodszy czarodziej, który miał na oko dziewiętnaście lat. Co dziwniejsze można było dostrzec w nim pewien cień podobieństwa do Corsona. Trzeci czarodziej stał po prawej Scaldusa i był dość umięśniony. Był równie młody co ten drugi czarodziej i tak samo był nieco podobny do Corsona. Jeżeli chodzi o samego Scaluda był to wysoki, szczupły starszy mag o dość potężnej budowie oraz emanującej potężnej od niego mocy.- Na pewno to was poprosił Corson jedyny prawowity dziedzic Aravellów o ratunek. Zostałyście przeniesione tutaj aby wysłuchać pewnej historii dotyczącej rodu Aravell. Ale najpierw...- Tutaj pstryknął palcami, a dwaj młodzieńcy zbliżyli się do niego.-...moi siostrzeńcy zajmą się wami i odprowadzą was do komnaty posiłkowej.- Czarownica i Scaldus zniknęli przez rozczepiające się wirujące świetliste kule. Za to bardziej umięśniony młodzieniec podszedł do Leanny, a ten drugi, który był przystojniejszy podszedł do Megery.
Offline
Zzznaszsz ichch? *Zapytała Megerę w wężomowie. Kiwnęła lekko głową do młodzieńca i lekko się uśmiechnęła. Dziewczyna była trochę nieufna ale nie dała tego po sobie poznać.*
Offline
- Kpissssz, czssy o droge pytassssz?- *Odsyknęła.* - Gdybyśsss zobaczyła moich znajomych, jużss dawno uciekłabyśss z krzykiem... - *Zwróciła się do nieznajomych, skłaniając głowę.* - Zechciejcie wybaczyć, szanowni gospodarze, jednakże Smocza Córa nie zwykła jeść spokojnie, kiedy jej przyjaciel niezwłocznie pomocy potrzebuje. Jeśli zaś chodzi o powód, dla którego znalazł się on w takiej, czy innej sytuacji, to ta historia jest mi znana. Zaś jeżeli Leanna potrzebuje się posilić- gotowam tymczasowo wyruszyc dalej w pojedynkę. Z całym szacukniem, ale to mój kraj i zarówno teren, jak i wszelkie tutejsze magiczne sztuczki są mi znane. - *Jakby na potwierdzenie swoich słów obnażyła nieludzko ostre kły, uniosła dłoń, w której natyczniast zapłonęła kula czarnego ognia, a smocze źrenice rozbłysły nienaturalnym światłem.* - Tak więc, czcigodni magowie, wolicie tutaj stać i nas ugaszczać, prawiąc o legendach i baśniach, czy pomóc nam ratować naszego druha? - *wyprostowała się dumnie, co sprawiło, że wyglądała naprawdę groźnie i imponująco.*
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline
O drogęę pyttam, wieszsz. *Odpowiedziała.* Ty bardziej znaszszsz te okolicccce i pewnie mieszszszkańccców teżż. *Po chwili powiedziała normalnie.* Ja również niczego nie zjem ani nie wypiję. Nie ma dużo czasu na jakieś niepotrzebne sprawy, bo nie chcę mieć przeciwieństwa Corsona chodzącego gdzieś po dormitorium. *Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, co by było.*
Ostatnio edytowany przez Leanna (2009-08-24 23:05:08)
Offline
*Rzuciła jej zirytowane spojrzenie.* - Nie dopuśsscimy do tego. Poza tym, gdyby był sssswoim przeciwieńsssstwem, to zabijałby wszyssstko, co sie russssza.
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline
I nawetttt nie mam ochotty wiedzieććć jak by to wyglądało. Jeśśśli teraz jessst ssspokojny jak jessst wnerwiony to nie wiem jaki byłby późniejjj. *Sowa poruszyła się na ramieniu dziewczyny pohukując cichutko.*
Offline
*Zachichotała na wpół po wężowemu, co brzmiało dosć przerażajaco.* - Było by na odwrót...
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline
Więcccc nie dopuśśścimy do tego, by sssssssię przemienił w jakiegośśśśś potwora co nie ma mózzzgu. *Przypomniało jej się coś gdy usłyszała chichot Megery. Dostała aż gęsiej skórki.*
Offline
Dwaj magowie wyprostowali się dumnie wypinając pierś.
- Corson' owi nic nie będzie. A historia Aravellów będzie miała kluczowe znaczenie w złamaniu zaklęć, które były stworzone przez nasz ród dwa wieki temu.-Powiedział ten bardziej barczysty- Swoją drogą Corson ukrywał, że udał się do jaskini, a jak wiemy w naszych górach jest wiele jaskiń. Najpierw musiał aktywować swą krwią pieczęć, który oddzielał różdżki. I lepiej szybciej wyjść z tej komnaty...-Urwał bo wtrącił się mag mniej umięśniony jednak obdarzony bardziej urodą.
-...bo nieprzyjemne jest uczucie kiedy komnata wibruje od nadmiaru mocy. -Zakończył i wskazał na trzecie drzwi od lewej.- Zapraszamy.-Dodał skłaniając się lekko.
Offline