Lwy Gryffindoru zapraszają...
[NC]Wężowa? WĘŻOWA?! Smocza, do jasnej anielki! [/NC]
*Megerze wróciła świadomość. A raczej coś na jej kształt. Wszystko ją bolało, a świat był niewyraźny. Po raz enty cieszyła się w duchu tak szybką regeneracją magicznej mocy i leczenia uszkodzeń. W innym przypadku jej skrzydła nie nadawały by sie do niczego. Uniosła głowę lecz natychmiast tego pożałowała, gdy jej szyję przeszył ostry ból.* - Lea? - *Rzuciła w przestrzeń.*
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline
*Tak nią miotnęło, że padła bezwładnie pod ścianę. Nie ruszała się, była pokryta kurzem, który opadł. Nie wyglądała żeby oddychała.*
Offline
*Nie usłyszawszy odpowiedzi, podniosła się na kolana i podczołgała sie do Lei, ignorując nieznośny ból w całym ciele.* - Lea, żyjesz?
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline
*Cicho i prawie niedosłyszalnie jęknęła, co oznaczało, że żyła. Nie wyglądała najlepiej.*
Offline
*Chwyciła jej torbę i zaczęła w niej grzebać. Dokopawszy sie do eliksiru uzdrawiajacego- wlała jej go do ust.*
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline
*Zaczęła się krztusić eliksirem większość wypluwając. Eliksir był wymieszany z krwią. Jęknęła coś nie otwierając oczu.* Gdzie ja jestem...? *Powiedziała bardzo cicho nadal mając zamknięte oczy.*
Offline
- Ciii... - *Meg pogłaskała ją po głowię i zmusiła do przełknięcia reszty eliksiru.*
[NC]Jak Cors nie podsumuje, to skończysz, to wyjdzie nam początek Shrek'a III ;p [/NC]
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline
[Hehe Ale nie mamy publiczności, sztucznego konia, kysiążęcia zy bajiki i takich tam]
*Wreszcie zmuszona wypiła eliksir krztusząc się. Zaczęła kaszleć i uchyliła trochę oczy.* Megera...? Gdzie ja jestem? *Powtórzyła miała ciemno przed oczami, niczego nie widziała.*
Offline
*Pogłaskała Leę po głowie.* - Jesteśmy w paskudnym, brudnym i zakurzonym miejscu, w którym chciały nas zarżnąć potwory i o mało co nie zginęłyśmy. I prawdopodobnie wylądujemy w jeszcze gorszych lokacjach... - *Mruknęła pocieszajacym tonem.*
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline
A co my tu robimy? *Szepnęła. Usiadła opierając się o ścianę i rozglądając, chociaż i tak niewiele widziała.*
Offline
Nagle komnatą wstrząsnęło. Zapadła mała cisza i znów wstrząs poruszył komnatę. Czas jakby zwolnił. Z małej szczeliny pomiędzy sufitem, a ścianą wystrzeliła struga czarnego dymu, która zaczęła z wielką szybkością zbliżać się do ziemi, a gdy jej dotknęła ostatni mocniejszy wstrząs zwalił z nóg Megerę. Przed czarodziejkami stała jakaś zakapturzona postać, wpatrująca się w nie jarzącymi się czerwonymi oczami. Kaptur jednak rzucał cień na twarz owej postaci.
Offline
*Zaczęła się ze strachem przyglądać dziwnej postaci. Przypomniało jej się wszystko natychmiast.* Corson...? *Szepnęła drżącym głosem.* Czy to ty...?
Offline
*Twarz Megery nie wyrażała żadnych emocji. A to zdecydowanie był bardzo zły znak. Podniosła się powoli, dumnie prostując i zasłaniając Leę przed przeciwnikiem.* - Kim jesteś i czego chcesz? - *Warknęła cichym, władczym tonem, od którego robiło się zimno i ciarki przechodziły po plecach.*
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline
Wraz z ciemnością przybywa chłód.- Powiedziała zakapturzona postać i uniosła swe dłonie by odrzucić kaptur.- Jestem...- Tutaj postać odrzuciła kaptur i czarodziejką ukazała się mroczna twarz Corsona.-...ciemnością. Mrokiem w ludzkiej postaci.- Powiedział mężczyzna i spojrzał na Megerę.
-Nie masz jednak pełnej mocy Pervellów i Aravellów, póki ja tutaj jestem.- Poniósł się magicznym echem czyjś głos i po przeciwnej stronie mrocznego Corsona salę rozświetlił błysk białego światła. W centrum owego rozbłysku pojawiła się inna postać. Była ona Corsonem. Jego dobrą stroną. Komnata teraz wyglądała nieco dziwnie. Połowę komnaty spowijał mrok i ciemność. Druga zaś połowa była oświetlona. Dodatkowo po stronie oświetlonej było przyjemnie ciepło, a po stronie ciemnej szalał przejmujący chłód. Na granicy zaś chłodu i zimna były czarodziejki.
- Nie masz pełni swojej mocy póki nie zabijesz mnie i nie wchłoniesz mojej magii.- Powiedział dobry Corson i wyciągnął prawą rękę przed siebie. Z dłoni wystrzeliły świetliste pociski, które poleciały w stronę złego Corsona, który jednak machnąwszy lewą ręką spowodował zniknięcie promieni.
- Ciemność zapanuje jeszcze dziś nad światem! Już zniszczyłem rząd jednego kraju. Pozostałe to tylko kwestia czasu! Powróci era cieni ja będę władcą tej i innych krain.- Powiedział zły Corson i utkwił złowrogie spojrzenie w dobrym Corsonie. Dobry Corson zaś swoje spojrzenie skupił na złym Corsonie.
Offline
*Podparła sie pod boki, mierząc groźnym spojrzeniem to jedną, to drugą postać.* - Dobra, jak skończysz już mierzyć swoje alter ego mega-przerażająco męskim spojrzeniem, to może powiesz nam łaskawie, czy mamy go rozwalić, czy wyjsć, żebyś mógł uciąć sobie pogawętkę przy herbatce ze swoim drugim "ja"? - *rzuciła sarkastycznie w stronę dobrego Corson'a.*
Goście, wiedz, że ja wiem. Mnie się praktycznie nie da zaskoczyć...
Offline